26.5.14

Epilog

Przepraszam za to, że
tak wcześnie jest ten
epilog. Ale już nie mogę..
Nie mam już pomysłu.. Nic, pustka.
Więc przeczytajcie, a potem wam
napisze jeszcze coś na koniec :c:
_____________________________________________________________________________________
                                                               Epilog
_____________________________________________________________________________________
                                                                  Leon. 
Minęło już 9 miesięcy.
Z Francescą wszystko
sobie wyjaśniliśmy
i zaczęliśmy jakoś to
normalnie przeżywać.
Nie rozpaczać, ale się
cieszyć.
Pamięć mi wróciła po 3 miesiącach.
Ale już jest wszystko dobrze i ok.
Co teraz robię, pewnie się zastanawiacie?
Czekam przed salą.
Już za niedługo moje małe maleństwo
będzie na świecie.
Tak się ciesze, że będę ojcem.
Długo na to czekałem.
Ślubu z Fran na razie nie
mam i nie przewidujemy na
tę chwilę.
_______________________________________________________________________________________
3 godziny później.
Oczami Leona:
Czekałem jeszcze przed salą.
Gdy nagle wyszedł pan doktor.
Podszedłem i zapytałem się co
z Francescą.
Jego odpowiedź to...
- Mam dla pana jedną dobrą wiadomość i jedną złą..
Którą chce pan pierwszą usłyszeć?
- Dobrą.
- Urodziła się panu córka.
- A ta zła..
- Niech pan usiądzie.
Zrobiłem jak kazał.
- Pańska żona nie żyje.
- Słucham?! Nie!!! To nie prawda, prawda?
Francesca kazała pana mnie wkręcić, tak?
- Niestety bardzo mi przykro..
NIE! NIE! NIE!
Ona żyje, ona na pewno żyje.
To tylko zły sen! To na pewno zły sen.
Ona żyje, ona nie mogła umrzeć.
To wszystko moja wina!
BOŻE KOCHANY!! DLACZEGO ONA!?
Płakałem.. Co innego miałem zrobić..
Ryczałem jak bóbr.
Moja Francesca..
Ona nie żyje?..
Dlaczego to ona nie ja?
Lekarze kazali mi jeszcze czekać.
Ja płakałem.. Cały czas.
Minęły dwie godziny..
Nagle przechodziła obok mnie lekarka.
Patrząc na mój stan, nie przeszła obojętnie.
Usiadła obok mnie.
- Co się panu stało?
- Córka mi się urodziła.
- To chyba dobrze, prawda?
- Nie z-z-zupełnie, ponieważ moja dziewczyna zmarła..
Nie wiedziała co powiedzieć.
Ale zaczęła.
- Powiem panu coś.
Kontynuowała
- Życie jest mocno nie fair. Jest podstępne, los tylko czycha
żeby podstawić nam nogi, żebyśmy się przewrócili, a przez to
cierpimy i to bardzo mocno. Ale trzeba się podnieść, wstać.
Walczyć dalej , bo jeśli pokażemy mu, że się go boimy
będzie zły dla nas cały czas, a jeśli pokażemy mu, że nic nam
nie zrobi to on będzie bał się nas.
- Mówi pani jak poetka.
Otarłem łzy.
- A teraz niech pan pójdzie za mną.
Pańska córka na pana czeka.
Uśmiechnęła się.
Weszliśmy do nie dość dużego pomieszczenia.
Podszedłem do łóżeczka i wyjąłem
z niego nie wielką kuleczkę..
Była śliczna..Wyglądała zupełnie jak Francesca..
____________________________________________________________________________________
2 lata później.
- Lodovica! Uważaj, bo się zaraz przewrócisz.
Mała córcia do mnie podbiegła.
- Tatusiu!
Krzyknęła.
Wziąłem ją na rączki.
- Co jest?
- Gdzie jest mamusia?
Zamurowało mnie.
Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi,
ale, że teraz?
- Bo widzisz, to jest dość skomplikowane.
Widzisz tam chmurki?
- Tak.
- Za tymi chmurkami są aniołki, tak?
- No tak..
- A jednym tym aniołkiem jest twoja mamusia.
Po twarzy małej spłynęła łza.
- Bardzo bym chciała ją pszytulić
Mała nie umiała jeszcze perfekcyjnie mówić ale było dobrze.
- Ja też.. I to bardzo..
_____________________________________________________________________________________
Po następnych kilku latach Lodo
poszła do przedszkola a Leon znalazł żonę..
Kogo? Camille...
Lodo już ją z nie lubiła.
Camilla nie była dla niej miła..
A ojciec dbał bardziej o Cami
niż o nią..
Co wyrośnie z Lodo?
Zobaczycie już jutro
w nowym opowiadaniu :-)
_____________________________________________________________________________________
Zmieniam nazwe!!
Na jaką ?
Jorvica-historia-zakazanej-miłości :)
Ale to od jutra :D
Właściwie to dzisiaj ale ok :*
Nie spodziewaliście się takiego Epilogu?
Ja też nie XD
Żegnajcie o.O
Idem jeszcze obejrzeć jakiś odcinek
Kuroshitsuji
Tak jestem otaku *-*
No to pa :*

                                                                                     #Alohaa

Coś po przestawiałam i nie mogę napisać normalnie aloha*.*



21.5.14

Informacje dotyczące Epilogu./ Nowe opowiadanie?/ Lodovica czy Jorge?/ Koniec z blogiem?

 NI HAO!
      Słuchajcie!
Mam smutne wieści.
Nie będzie nie wiadomo ile jeszcze
rozdziałów..
Więc mam do was pytanie..
Czy jak urodzi się dziecko
Leoncesci i będzie epilog ( jeszcze trochę rozdziałów
zostało, więc się nie martwić :* )
To potem mam zacząć nowe
opowiadanie czy coś takiego
jak 15 lat później..
I będzie opowiadanie o dziecku
Leona i Fran.
Czy w ogóle już skończyć z tym całym blogiem?
Trudny wybór. I jeszcze
jedno. Jakby jednak o ich dziecku..
To ma być:
a) Lodovica ( córka Fran i Leona ) poznaje Jorge ?
b) Jorge ( syn Fran i Leona ) Poznaje Lodovice ?
Wybór nie jest duży XD
Ale wiecie już wolę to zaplanować jak
za jakieś 10 rozdziałów będzie koniec..
______________________________________________________________________________________
P.S Na początku ona nie bd znać Jorge XD
A teraz good night XD

20.5.14

Rozdział 5 s2

Od ostatniej nocki z Leonem minął tydzień i jest co raz gorzej. Jego pamięć jest coraz gorsza.. wszystko mu się przypomina a na drugi dzień on twierdzi, że nikt mu nigdy o tym nie mówił, przez to coraz gorzej się czuję, płaczę po nocach.. I chyba zaczynam chorować, ponieważ brzuch mnie strasznie boli i często wymiotuje.. Schodziłam właśnie na dół, bo mama Leona została jeszcze u nas na trochę i zamówiła mi wizytę u doktora. Miałam tam być za godzinę więc przygotowałam dokumenty i zaczęłam ubierać moje czarne convers'y. Nagle Leon zszedł z góry..
- Gdzie idziesz ?
Zapytał.
- Do doktora.
- Mogę iść z Tobą?
Uśmiechnęłam się i pokiwał mu głową na tak.
Po drodze chwycił mnie za rękę.
Szliśmy w ciszy.
I zaszliśmy, weszliśmy do dość dużego pomieszczenia.
Leon uparł się, że wejdzie ze mną do gabinetu. No to co.. miałam się z nimi tak przy wszystkich kłócić?
Standardowo mnie obbadali itp.
Pan doktor powiedział, że zaraz ktoś przyjdzie mi zrobić usg..
Mam się bać ?
Leon trzymał się z boku..
Po 5 minutach przyszła pani doktor.
Zaczęła badanie. Po chwili na chwilę przerwała. Leon patrzył z ciekawością choć wielokrotnie dawałam mu znaki żeby wyszedł. No ale co ?
Pani doktor zaczęła mówić..
- Gratuluję pani bardzo.
Uśmiechnęła się. Na początek myślałam, że chodzi o to, że jestem zdrowa. Ale zaczęła kontynuować.
- Jest pani wciąży.
Zamarłam.. Jak to ja ? Kiedy? Jak ?
Popłakałam się.. Leon usiadł obok mnie i mnie przytulił..
Potem wróciliśmy. Weszłam na górę i zamknęłam się w pokoju.
"Zjechałam po drzwiach."
Popłakałam się.
Słyszałam jak Leon oparł się o drzwi i powtórzył moją czynność..
Nie mogę w to uwierzyć.. Jestem załamana.
____________________________________
Macie nexta :D. Taka mała niespodzianka XD. Taki dziadowski ten rozdział.. Tak wychodzą moje rozdziały na telefonie...
A teraz już spadam, bo jutro ( a właściwie dzisisj XD ) przyjdzie do mnie dziewczyna z Singapore. Bo u mnie w szkole jest wymiana i ją zaprosiłam do domu o.o Nwm jak się z nią dogadam bo nie umiem zbytnio angielskiego no ale mój ojczym umie XD Dobra spadam bo zaraz zakończenie będzie dłuższe od rozdziału XD

14.5.14

Rozdział 4 s2.

Nagle wstał po picie. Wtacając od stolika obkręcił się i .. upadł..
Podbiegłam do niego i zaczęłam wyczuwać jego puls. Był nie zły..  Obok niego była kałuża krwi. Rozbił głowę. Mój kochany miś. Szybko zawołałam mame Leona. Nie panikowała tak bardzo jak ja. Zadzwoniła po pogotowie. Przyjechali po niego. Uparłam się, że z nimi pojadę, ale co da moje upieranie się ? Poszłam na piechotę, bo mama Leona nie mogła teraz.. Weszłam. Podeszłam do recepcji. I zapytałam gdzie znajduje się Leon. Oczywiście jej odpowiedź to.
-Kim pani jest ?
FUCK.. a co ich to interesuje ?!
- Jestem dziewczynom Verdasa..
- Nie przyjumemy nikogo z poza rodzinny.
- Znaczy się powiedziałam dziewczyną ? Chodziło mi o żone.. Tak, właśnie.
- Noo.. dobrze. 4 piętro, sala 6.
Musiałam wejść po schodach, bo przecież nie łaska naprawić tej windy.
Chciałam wejść do sali ale nie mogłam. Już się boje. Po chwilo mojego rozmyślania zauważyłam lekarza wychodzącego z sali Leona. Od razu do niego podeszłam. Zaczęłam go wypytywać.
- Zapraszam do mojego gabinetu.
Poszłam za lekarzem. I weszłam do gabinetu. Jak się dowiedziałam nic poważnego nic mu się nie stało.. Ale.. miał utratę pamięci. Poczułam się koszmarnie. Nasze wszystkie chwile.. popłakałam się. Lekarz mnie pocieszył.. Chociaż nie wiem czy to było pocieszenie, bo powiedział, że utrata pamięci może trwać tydzień, dwa, miesiąc, rok, 2.. to mnie dręczyło. Rok, dwa?
- Mogę do niego wejść?
Zapytałam lekko załamana.
- Dobrze, może go pani już zabrać do domu.
Weszłam do sali numer 6. Zobaczyłam go. Siedzącego na łóżku. Podeszłam do niego. I zagadałam.
- Pamiętasz mnie ?
Zapytałam go. Wyglądał jak to on. Gdy jest zamyślony, zdezorientowany. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Patrzył się na mnie. Miał wymalowaną na twarzy szarość, tak jakby czuł się winny moich łez. Otarłam łzy.
- Co kolwiek pamiętasz?
- Przykro mi, nawet nie wiem kim jestem i co się stało.
- Leon.
- Co ?
- Jesteś Leon.
- Ok.. A ty jesteś. M.. G..L..
Próbował sobie przypomnieć..
- Francesca.
Uśmiechnął się.
- Musimy już iść do domu..
- Dobrze..
Wyszliśmy. I szliśmy jakoś z 2 godziny. Rozglądał sie wszędzie. I próbował mnie dogonić. Bo szłam szybciej i szybciej, ponieważ chciałam ukryć przed nim moje łzy. Zaszliśmy do domu. Zostawiłam go w pokoju jego mamą która po przypomina mu kilka rzeczy.. Ja weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po 10 minutach płakania ktoś wszedł. Leon. Podszedł do mnie.
- Co się stało.
Usiadłam na łóżku.
- Straciłam chłopaka..
Znów się rozpłakałam.
- Jak to się stało ?
- Zemdlał.. i uderzył się o kant szafki.. po uderzeniu trafił do szpitala i okazało się, że wszystko ok po za tym, że stracił pamięć..
Schowałam twarz w kolanach i zaczęłam szlochać..
- To ja. Prawda ?
Spojrzałam w jego oczy. Odgarnął kosmyk moich włosów.
- Wybacz.. ale nie mogę sobie przypomnieć Ciebie i pragnę tego żebyś pomogła mi to zmienić.
Złapał moje dłonie. A potem otarł moje łzy. Wstałam i podeszłam do mojej komudki. Wyjęłam z niej pudło. I poszłam z powrotem na łóżko. Leon śledził każdy mój ruch. Kolekcjonowałam różne rzeczy z randek itp. Na początek wyjęłam pamiątki z Matrydu dotykałam każdej po kolei mówiąc mu co robiliśmy przy każdej. Dotykałam ich a on dotykał mojej dłoni wywołując uśmiech na mojej twarzy. Potem wyjęłam serwetkę która była z naszej pierwszej randki, liść który wpadł mi we włosy gdy wyznał mi miłość. I tak po kolej. W końcu obejrzeliśmy zdjęcia. I natrafiliśmy na ostatnie zdjęcie na którym pocałował mnie. Spojrzał na mnie i powiedział, że pamięta ten moment. Uśmiechnęłam się. Pocałował mnie ale na tym się nie skończyło...
------------------------------------
Macie next ;D Amnezja Leona nie skończy się szybko. O co to, to nie :p Musi być w jeszcze conajmniej 2 rozdziałach. I te zakończenie *-* XD i to chyba tyle ;p jutro może next. Nie no postaram się, żeby był. Bo muszę coś zrobić fajnego LEONCESCE c: kto zgadnie to next będzie dla niego zadedykowany :*
A teraz kończe bo jestem na tel a rozdział piszę już godzine i 45 minut :p dobranoc miśki <33

7.5.14

One Shot - Miłość, Przyjaźń, Muzyka. Wszystko Co potrzebuję.

Na początek przepraszam
za przerwę, ale po prostu
nie chciało mi się, brak weny
itp. A to ta niespodzianka na
3000 wyświetleń. Chodź
już jest prawie 3500.

Wstęp ode mnie.

                                                Dedykuję tego One Shota Tobie.   
                                               Tak Tobie. Zwykłemu czytelnikowi.                                      
                                             Bo ty jesteś sobie taki czytelnik, który
                                              czyta zwykłego amatorskiego bloga
                                              których jest dokładnie takich samych
                                              setek, tysięcy a nawet miliony.
                                            Dla innych jesteś sobie zwykły czytelnik
                                             Ale nie dla mnie. Dla mnie jesteś jak
                                               tlen, bez Ciebie umrę. Jak redbull
                                            dodajesz mi skrzydeł. Można wymieniać
                                            bez końca. Po prostu dziękuje, że jesteś.
                                             Moje słowa być może nic nie znaczą.
                                              Ale wiedz, że bez Ciebie nie było 
                                                            by tego bloga.
Piękne miasto. Dwa słowa a chyba każdy wie o jakie miasto chodzi.Tak. Buenos Aires. Darmową część parku Guella przemierzała właśnie włoszka.
Włoszka? Ale skąd ona tam?
W Argentynie? To po prostu zwykła 16 latka która przyjechała na wakacje do babci.Ale czy na pewno taka zwykła? Francesca miała niezwykły talent.
Śpiew. Nie wiedziała o nim nic.. Bardzo kochała muzykę. Choć nigdy nie śpiewała, nie chodziła do szkoły muzycznej. Nawet nie tańczyła tak dla siebie. Dziewczyna nie miała prawie nic cennego.Nie miała przyjaciół, chłopaka, rodziny która ją wesprze.Ma 16 lat a już cierpiała na anoreksję i okaleczała się.Wyleczyła się. Chociaż czy można się wyleczyć do końca?
Przechodziła obok palem. Kochała te drzewa. Są piękne.
Dotyk kory zawsze przyprawiał ją o dreszczyki.
To trochę dziecinne. Ale nie dla niej.
Zawsze kochała przyjeżdżać do Argentyny.
Poznała swoją jedyną przyjaciółkę.
Przyjaźniły się odkąd Francesca skończyła 8 lat.
Ale gdy dziewczyny miały już po 13 lat Camilla wyprowadziła
się do Chile. Straciły ze sobą kontakt. I niestety ich przyjaźń nie przetrwała.Gdy powoli zaczęło się ściemniać Francesca postanowiła wrócić.Weszła do domu i przywitała się z babcią. Babcia poprosiła ją żeby na chwile przyszła do kuchni. Dziewczyna poszła na górę.
I odłożyła płaszcz po czym zeszła na dół. 
Weszła tam i zauważyła starszą panią. Babcia Francesci zapoznała ją.
- Miło mi panią poznać.
Uśmiechnęła się Francesca i uścisnęła dłoń starszej pani.
Potem wysunęła krzesło i usiadła.
- Jestem Francesca.
Kontynuowała.
- Wiem jak się nazywasz.
Starsza pani się uśmiechnęła.
Potem jeszcze z 5 minut gadali.
Gdy nagle usłyszały dzwonek.
- Francesco idź otwórz drzwi.
I mrugnęła jednym okiem do 2 starszej pani.
- Mhm..
Mruknęła Fran i poszła otworzyć drzwi.
Stał za nimi chłopak. Na oko w wieku Francesci.
Dość przystojny, ubrany w skórzany strój
motocyklisty. W prawej ręce trzymał kask.
Lewą ręką, ukradkiem wyjął kartkę i zaczął czytać.
-  Lei è Francesca? Ecco la mia nonna .. posso entrare
Co miało znaczyć " Ty jesteś Francesca?
Moja babcia tu jest. Mogę wejść? "
Jego wymowa była okropna miał powiedzieć
Lei è Francesca? Ecco la mia nonna .. posso entrare
A wymówił
Lie a Francesca? Eccco lla mija nonna soppo entrarera.
- Andare ( wejdź )
Postanowiłam sobie z niego pożartować i udawać,
że mówię tylko po Włosku.
- Dzień dobry.
Przywitał się.
- Witaj Leonie. Poznałeś Francesce?
- Tak. Tylko...
- Tak?
Wkroczyłam do akcji i zaczęłam mówić po języku
który jest bardziej zrozumiały dla niego..Tego
który nie mówi wymówić posso..
- Nie, nie mówię tylko po włosku.
Był zdziwiony.. Albo tylko udawał..
Usiadł sobie. A ja włączyłam czajnik.
- Idźcie do pokoju.
Powiedziała jego babcia.
A ja wstałam, zaparzyłam nam herbatę i
poszłam z kubkiem na górę.
Trochę dziwnie się czułam. Z chłopakiem
którego poznałam z 10 minut temu musi
wchodzić do mojego pokoju.
No ale ok. niech im już będzie.
Siadł sobie na kanapie a ja na fotelu.
Postanowiłam przerwać ciszę która
 trwała między nami.
- Długo jeździsz?
- W sensie?
- No na motorze..
- Nie ..
- Ahm..
Teraz on zaczął gadać.
- A ty.. Śpiewasz może??
Wybuchłam śmiechem. Nie mogłam.
Śmiałam się tak, że wylądowałam na podłodze.
- Co w tym śmiesznego?
Zapytał.
- Oj.. Tsaa jak ja bym miała śpiewać to by chyba
wszystkie ptaki na świecie by poumierały.   
Potem jeszcze chwile pogadali.
Nagle usłyszeli krzyki jak wołają
Leona. Poszedł. Francesce miło
było z kimś pogadać w swoim wieku.
Było już późno więc ubrała się w piżamę
i poszła spać. Miała miłe sny.

W Buenos Aires nastał ranek.
Francesca leniwie się przeciągnęła i wstała
na równe nogi.
Poszła wziąć prysznic i ubrała się.
Jej blond włosy lekko opadły na bluzkę.
Tak. Jej styl był bardzo rockow'y.
Dzisiaj postanowiła to zmienić.
Zeszła na dół i powiedziała krótkie
" Do widzenia".
Poszła do galerii.
I do swojego ulubionego sklepu.
H&M. Zauważyła w niej dziewczynę.
Ta twarz, oczy, włosy, styl.
- Camilla!
Wrzasnęła tylko.
Rudowłosa się na początku zdziwiła,
ale potem rozpoznała dziewczynę.
Dziewczyny przytuliły się.
Nie mogły w to uwierzyć.
Po tylu latach..
Nareszcie się spotkały.
Płakały .. ze szczęścia.
Gadały ze sobą.
Postanowiły cały dzień spędzić
razem. Camilla zapisała się na
zajęcia muzyczne wakacyjne w nijakim " Studio, On Beat".
Francesca powiedziała Cami, że zmienia styl.
Camilla oczywiście wpadła w szał, bo kochała modę.
Na początek kupili ciuchy. Dziewczęce. Oj bardzo
różowe, fioletowe, żółte. Jaskrawe. Aż wymiotować
się tęczom dało.
Potem Camilla namówiła Fran na fryzjera.
Dziewczyna niechętnie się zgodziła.
Obcięła tam włosy. I przemalowała je na brąz.
Wyglądała bosko. Jak nie ona.
Dziewczyny powymieniały się numerami.
Francesca wróciła już do domu.
Babcia była pewna podziwu Francesci.
Twierdziła, że wygląda uroczo.
A jej włosy sprawiają, że Fran
wygląda jak prawdziwa włoszka.
Chociaż i tak nią była...
Nagle usłyszeli pukanie.
Otworzyła Fran. Leon.
Wyglądał.. Ślicznie?
W ręce trzymał bukiet róż.
- Przepraszam.. Jest może Francesca?
Zapytał nie pewnie. Nie rozpoznał jej.
Fran się lekko uśmiechnęła.
- To ja wariacie.
I zarumieniła się.
Znali się dzień a zachowywali jakby znali się
tygodniami, miesiącami, latami.
- Wyglądasz.. Wow.
- Dziękuje ty też wyglądasz całkiem wow.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną
na zajęcia dodatkowe z muzyki?
Dziewczyna trochę się zmieszała.
Lecz po chwili namysłu zgodziła się.
- No.. Dobrze.
Chłopak zapomniał o bukiecie.
I wręczył go już szatynce.
Dziewczyna podziękowała i uśmiechnęła
się. Róże włożyła do wazonu. I wyszła.
- Nie będziemy jechać motorem.. prawda?
- Oj będziemy.. Niestety..
Westchnęła.
Potem dojechali.
Dziewczyna cały czas była przytulona do Leona.
I nie chciała go puścić. Bała się jazdy na motorze
od dziecka.
- Już możesz mnie puścić.
Dziewczyna zarumieniona puściła chłopaka.
Weszli do " Studio on beat"
Zajęcia się zaczęły.
Tak jak w jakieś szkole.
Gadanie.
I bla bla bla.
Pod koniec trzeba było zaśpiewać.
Fran nie chciała ale Leon ją namówił i ją wepchnął na scenę.
Dziewczyna na początek nieźle fałszowała.
Ale potem zaczęła śpiewać.
Nie ziemsko.
Wręcz profesjonalnie.
Pablo, jeden z instruktorów powiedział
żeby przygotować piosenki.
Fran z Leonem.
Cami cieszyła się, że jej przyjaciółka też tam
była. Dziewczyny cały czas nie mogły się
sobą nacieszyć.
Potem Leon odwiózł Fran.
I na chwilę do niej wszedł.
Dziewczyna pociągnęła chłopaka za rękę
do swojego pokoju. Bo ten nie chciał
ale udało jej się. Gadali śmiali się.
Spadali z łóżka, które chyba połamali bo na nim skakali.
Nagle się ściemniło. Gwiazdy zaczęły spadać.
Ale chwile co? Dopiero zaczęły się wakacje i nie ma 12 sierpnia.
Dziwne.. Fran i Leon wyszli na balkon.
Pogadali tam chwilę. Popatrzyli na gwiazdy.
Leon zrobił coś czego oboje się nie spodziewali.
Pocałował Francescę. Fran odwzajemniła pocałunek.
Potem się do niego przytuliła.
Wszystko szło po jej myśli.
Miłość, przyjaźń, muzyka którą się
zaczęła się interesować stały się jej
potrzebą. Potrzebą którą miała
uzupełnioną w 100 %.

Zakończenie ode mnie.

                                                   Jakoś byle jaki mi wyszedł.
                                                  No ale jest. Bardzo się cieszę 
                                                 za 3000 wejść. Kochaam Cię
                                                 mój ty czytelniku :D
                                                Pamiętaj." Bądź swoją siłą
                                               przez 365 dni roku~ Demi Lovato "
                                               Tak! Wreszcie mam tą książkę :)
                                               Jest świetna. Chociaż jestem
                                               dopiero przy styczniu.
                                               To i tak wiele razy się poryczałam
                                                .. Nawet nie wiem czemu...
                                                "Love yourself today' cause,
                                               baby, you were born this way."
                                       " Pokochaj się dziś, mała, bo taka się urodziłaś."
                                                 - Lady Gaga, " Born This Way. " 
                                           - Wyczytane z książki Demi Lovato XD
                                                               - 2 listopada